Spis treści
Wirtualna Polska opublikowała pierwszy odcinek reporterskiego serialu podcastowego pt. "Szarlatan". Opowiada w nim o naturopacie, który "diagnozował" pacjentkę przez Facebooka, a nowotwór piersi "leczył" suplementami.
Kobieta płaciła za wszystko "w tysiącach" złotych. Wśród "leków" były m.in. kurkumina, bor, krzem, jod czy olejek CBD. Kobieta bała się poddać biopsji, ale uwierzyła mężczyźnie, że zmiany są niegroźne i wystarczy zażywać witaminy i minerały. Pół roku później miała już przerzuty do głowy. Niestety, zmarła.
Fałszywy lekarz z TikToka "leczył" raka piersi
Pani Ewa, której historię opowiedział dziennikarz WP, miała guzek piersi. Bała się poddać biopsji, ponieważ z internetu dowiedziała się, że może "rozsiać raka". Z polecenia trafiła do Oskara Dorosza. Mężczyzna "konsultował" ją przez Facebooka i - jak czytamy w WP - stwierdził, że to nic groźnego, ale trzeba zmianę monitorować i pozbyć się jej suplementami. Przepisał mnóstwo witamin i innych specyfików.
Kobieta płaciła za wszystko "w tysiącach" złotych. Wśród "leków" były m.in. kurkumina, bor, krzem, jod czy olejek CBD. Wszystkie do zamówienia przez Internet z określonych stron. Pół roku później kobieta miała już przerzuty do głowy. Kiedy trafiła do szpitala, została zakwalifikowana jako pacjentka paliatywna. Zmarła w listopadzie 2023 roku.
Diagnozowanie przez Messenger
Komentujący sprawę dla WP onkolodzy prof. Jacek Jassem i dr Joanna Kufel-Grabowska z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego po obejrzeniu części dokumentacji pacjentki podkreślali, że nowotwór, jaki wykryto u kobiety, bardzo rzadko daje tak szybkie przerzuty do mózgu, choć to się czasami zdarza. Zaznaczyli też, że nigdy nie podjęliby się diagnozowania na podstawie samego USG. Nie wspominają o diagnozowaniu na podstawie zdjęcia z USG wysłanego przez Messengera.
Zauważyli jednak, że były solidne poszlaki, aby domyślić się, że mają do czynienia z nowotworem złośliwym. Opis USG wskazywał bowiem na powiększone węzły chłonne. Zwracają też uwagę, że zniechęcanie do robienia biopsji jest absolutnie niedopuszczalne.
Apel lekarzy o ukrócenie działalności szarlatanów
Okręgowa Izba Lekarska (OIL) w Szczecinie apeluje do premiera Donalda Tuska, aby zajął się kwestią naturopatów i znachorów, którzy świadczą usługi medyczne, nie mając uprawnień. - Przez oszustów i hochsztaplerów umierają ludzie. Jesteśmy oburzeni, że przez lata nie dokonano żadnych radykalnych kroków, aby uniemożliwić im szerzenie paramedycznych herezji - wskazuje w oficjalnym komunikacie Michał Bulsa, prezes OIL w Szczecinie.
"Ograniczanie biopsji diagnostycznych, ignorowanie badań, krytyka, a nawet odmowa chemioterapii, bo naturoterapia jest lepsza i należy pić soki i jeść warzywa. Przecież to jest wszelkie zaprzeczenie tego, co wiemy jako współczesna medycyna. Żaden lekarz nie chce źle dla swojego pacjenta. Rozlewanie się więc popularności znachorów jest przerażające, a Internet sprzyja promocji takich postaw" - mówi Michał Bulsa.
Zbyt długie kolejki do specjalistów
Uważa, że pacjenci uciekają się do „alternatywnych” metod leczenia z desperacji i z powodu dezinformacji. Wskazuje, że lekarze oczekują, jak najszybszego uruchomienia kontroli i ograniczenia możliwości „leczenia” przez znachorów, naturopatów i osób bez dyplomów i wiedzy medycznej. Michał Bulska podkreśla, że trzeba zreformować służbę zdrowia, bo pacjent nie ma wystarczającego wsparcia.
"Pacjenci czekają w długich kolejkach, szukając szybkiej pomocy wpadają w podziemie pseudonauki i pseudomedycyny. Ich niepokój jest brutalnie wykorzystywany. To popycha ich w stronę szukania alternatyw, które często zamiast wydłużyć im życie lub zapewnić wyzdrowienie, doprowadzają do tragedii" - przestrzega Bulsa.
25-letni naturopata i śledztwo policji
Oskar Dorosz przedstawia się jako "naturopata z wieloletnim doświadczeniem w leczeniu pacjentów naturalnymi metodami", choć - jak ustaliła WP - ma dopiero 25 lat. Jeszcze dwa lata temu miał prowadzić firmę zarejestrowaną jako OSK-TRANS. Zmienił nazwę swojej działalności na MED DOR dopiero na początku 2023 r.
O naturopacie zrobiło się głośno na początku 2024 roku, kiedy w jednym ze swoich nagrań poruszył temat dzieci z autyzmem, przekonując, że są to "osoby bez empatii". Wpis dość szybko zniknął z sieci, a rodzice dzieci w spektrum autyzmu próbowali zainteresować sprawą różne instytucje, w tym Rzecznika Praw Dziecka. Sprawa trafiła do prokuratury, ale ta początkowo nie dopatrzyła się znamion czynu zabronionego. Tak jak w przypadku "terapii", które proponował.
20 stycznia policjanci z Zielonej Góry przeszukali mieszkanie Oskara Dorosza. Zabezpieczyli sprzęt elektroniczny, dokumenty i materiały w śledztwie dotyczącym m.in. nieumyślnego spowodowania śmierci. Działali na zlecenie Prokuratury Rejonowej z Zielonej Góry w związku ze śledztwem z zawiadomienia Rzecznika Praw Pacjenta i rodziny zmarłej kobiety, byłej klientki naturopaty.