Nie żyje Jan Hernik. "Odleciał na swoich warunkach, tak jak sobie zaplanował"

Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Jan Hernik nie żyje. Był prywatnie mężem fotografki Anny Hernik. To ona zrobiła mu zdjęcie, za które dostała wyróżnienie w konkursie Grand Press Photo. Mężczyzna od dwóch lat zmagał się z glejakiem. "Odleciał na swoich warunkach" - napisała.
Candle,Extinguished,,Smoke,Rising,Against,Black,Background.
Jan Hernik nie żyje. Miał 44 lata, zmagał się z glejakiem IV stopnia
shutterstock

Jan Hernik zmarł w wieku 44 lat. Przez dwa lata zmagał się ze złośliwym nowotworem mózgu. Zmarł 25 stycznia br. Informację o jego śmierci przekazała jego żona Anna Hernik.

Kim był Jan Hernik? Na co chorował?

Janek Hernik odleciał dziś o 5.40, na swoich warunkach, tak jak sobie zaplanował, otulony miłością - napisała w mediach społecznościowych.

Mężczyzna studiował technologię drewna, ale swoje zawodowe życie związał z planami filmowymi oraz teatralnymi. Przez 17 lat pracował jako rekwizytor a także tworzył scenografie. W 2022 roku zdiagnozowano u niego glejaka IV stopnia. Lekarze poinformowali, że nie jest on w pełni operacyjny.

Jan Hernik nie żyje. Wzruszająca fotografia autorstwa jego żony

Zbiórkę na leczenie męża prowadziła w sieci żona Jana - Anna. Z zawodu fotografka dokumentowała zmagania męża z chorobą i to jak wygląda życie rodzinne w obliczu choroby. Jedna z jej fotografii, na której uwieczniony został jej mąż oraz syn obiegła media i została wyróżniona w konkursie Grand Press Photo. Jan Hernik był ojcem dwóch córek oraz syna.

Nie zdawałam sobie sprawy, z czym się mierzymy, co to w ogóle jest. Potem jeszcze te wszystkie leki... To było takie przytłaczające, to jest choroba śmiertelna - mówiła jego córka Nina w rozmowie z tvn24.pl.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Anna Hernik tak pisała o chorobie męża

Anna Hernik relacjonowała w sieci to, co dzieje się z jej mężem. Kilka dni temu napisała o tym, co powiedział jej mąż na temat swojej śmierci i pożegnania.

Ostanie dni są co raz trudniejsze, On dosłownie zanurza się co raz mocniej i mocniej w afazję i nierozumienie mowy, w brak poczucia czasu i przestrzeni. (…) Ale w nocy, gdy przyszedł do kuchni, był Jankiem z przed kilku miesięcy, może nie tym w szczytowej formie, ale rozumiejącym i mówiącym logicznie. Powiedział tak: zasnę i się nie obudzę. To już niedługo, ale pamiętaj, że się nie boję, bo miałem dobre życie, mam Was i jesteście dla mnie najważniejsi. (…) - czytamy.

Moje serce po raz kolejny pękło na kawałki. Ile razy można płakać, żegnać się i mieć poczucie totalnej niesprawiedliwości? Niestety nieskończenie wiele… - dodała.

Czas pożegnania nadszedł właśnie 25 stycznia br. Dzień później (26 stycznia) Anna Hernik zamieściła kolejny wzruszający wpis.

Tak żona pożegnała Jana Hernika

Dziś w nocy miałam sen, że słyszę Twoje kroki na klatce, za chwilę pukanie do drzwi, krzyczę: otwórz Nina i mój własny krzyk mnie wybudza. Leżę i i myślę, że totalnie tęsknię, że teraz już nie zasnę. Sięgam po telefon żeby sprawdzić godzinę, a tu 5.40 - pisze fotografka.

Parsknęłam śmiechem, bo tylko Ty mogłeś tak dobitnie dać mi znać, że się zameldowałeś po drugiej stronie i jak obiecałeś jesteś i będziesz zawsze przy nas. Kocham Cię Jasieńku mój tak, że brakuje mi tchu, bo ktoś podłączył mi kroplówkę z nieznośnym bólem, który przydusza i dławi... Życie bez Ciebie będzie nieznośne, nie wiem czy sobie poradzę, a co jeśli nie? Byłeś moją skałą, opoką, najlepszym przyjacielem, najmądrzejszym i najśmieszniejszym. Minęło pierwsze 24h bez Ciebie, a ja nadal czekam, i myślę, że to tylko zły sen, że masz długie zdjęcia. Bo zapukasz kiedyś jeszcze prawda? - zapytała.

©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję.